Angel Of Darkness

by - 22:44

Rozdział 2
Następnego dnia Andrea i Alex wstały krótko przed południem. Młodsza z sióstr przebudziła się w salonie, gdzie obie spały całą noc. Rozejrzała się sennym wzrokiem po pomieszczeniu, przecierając sobie oczy i nawet nie zauważyła kiedy zleciała z kanapy z hukiem przypominającym spadającą na ziemię półkę z książkami. Alex obudzona tym hałasem odruchowo podskoczyła, nogą uderzając leżącą na dywanie siostrę.
 - Ała! – krzyknęła Andrea i jej siostra dopiero zauważyła dziewczynę. Szybko się ocknęła, po czym pochyliła się nad siostrą, chcąc pomóc jej wstać.
 - Przepraszam nie widziałam cię. Po za tym co robiłaś na dywanie? – spytała Alex.
 - Spadłam jak się obudziłam – odpowiedziała jej młodsza siostra z lekką nutą oburzenia w głosie. Dopiero teraz dziewczynom przypomniało się, że są już w nowym domu, którego nawet nie zdążyły zwiedzić. Obie spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym wybiegły z domu na zalany słońcem ogródek, gdzie jedynym cieniem były liście rosnących przy ulicy palm. Ogródek znajdujący się przed domem nie był ogrodzony płotem, jednak dokładnie było widać granice, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna. Przez środek trawnika biegła wąska ścieżka doprowadzająca na jezdnię, zaś po prawej stronie znajdował się wjazd prowadzący do garażu, który znajdował się za domem. Właśnie tam dziewczyny odnalazły swoich rodziców.
 - Cześć. – Przywitała się Alex. Jej mama odwróciła się w stronę dziewczyn, przerywając na moment zamiatanie.
 - Cześć. Tak szybko wstałyście? – spytała, spoglądając na zegarek. – Myślałam, że będziecie spać bynajmniej do kolacji. – Dodała zanim Andrea zdążyła coś powiedzieć.
 - Alex może jeszcze by spała, gdybym nie spadła na ziemie – powiedziała w końcu, szturchając swoją siostrę. Ich mama oparła miotłę o ścianę garażu, ściągając również starą zużytą kurtkę i kładąc ją na krzesło ogrodowe, po czym spojrzała na córki.
 - Mam rozumieć, że nie oglądałyście jeszcze mieszkania? – spytała kobieta. Dziewczyny pokręciły przecząco głową, nagle zastanawiając się, dlaczego w zasadzie jeszcze tego nie zrobiły. – No to chodźcie. – Oznajmiła ich mama i razem weszły do nowego domu. Wszystko było już umeblowane i ułożone tak jak cała rodzina zaplanowała, mieszkając jeszcze w Nowym Jorku. Najbardziej interesowały je własne pokoje ze względu na to, że nie mogły same go urządzić tylko mniej więcej zobrazować jaki chciałyby mieć wystrój. Razem z mamą poszły na górę, aby w końcu zobaczyć swoje lokum. – Tu jest twój pokój Alex – odezwała się kobieta, wskazując na pobliskie drzwi. Dziewczyna powoli je otworzyła, wpuszczając do przedpokoju promienie słońca. Jej pokój nie był mały, ale również nie należał do tych największych. Ściana przy drzwiach i oknie wymalowana była na biało zaś przeciwległe wytapetowane były czarną tapetą w białe rozrastające się kwiaty. Dziewczyna nie miała dużo szafek, jednak wystarczyły one na to, by pomieścić w nich wszystkie rzeczy jakie posiadała. Obok łóżka, po prawej stronie stała wielka donica z areką – palmą, której liście były lekko pochylone we wszystkie strony. Alex rozglądała się po pomieszczeniu, gdy nagle jej mama załapała ją za ramię. – I jak? Podoba ci się? – spytała. Dziewczyna odwróciła się w stronę kobiety, po czym z uśmiechem na twarzy odpowiedziała: Jest perfekcyjnie. Nawet sobie tak nie wyobrażałam. O niebo lepiej! – Jej mama uśmiechnęła się nieco zawstydzona faktem, że aż tak bardzo jej córce podoba się wystrój pomieszczenia.  – Chodźmy do Andrei – powiedziała Alex, gdy już się napatrzała na swój nowy pokój. Ich mama zaprowadziła je kawałek dalej, po czym również wskazała drzwi. Andrea otworzyła je ostrożnie, jakby w obawie, że to co jest za nimi, będzie czymś przerażającym.  Dziewczyna przeszła przez próg pomieszczenia i krzyknęła przestraszona, wycofując się z pokoju. Jej mama jak i Alex nie wiedziały o co chodzi, lecz nagle zrozumiały, co tak przestraszyło Andreę. Obok drzwi pojawił się wysoki, umięśniony chłopak z potarganymi włosami ubrudzonymi od białej farby. Ubrany w robocze spodnie i starą, zużytą koszulkę, trzymał w ręku pędzel, zaś na jego twarzy malowało się zakłopotanie pomieszane z rozbawieniem. – Co jakiś obcy facet robi w pokoju mojej siostry? – spytała Alex, odwracając się w stronę swojej mamy. Kobieta jak i chłopak przez pewien moment nie wiedzieli co powiedzieć. W końcu pierwszy odezwał się nieznajomy.
 - Przepraszam. Nazywam się Mike Lexter. Mieszkam niedaleko, a pani Samantha zaproponowała mi, żebym pomógł narysować parę drobiazgów. Już prawie skończone. Zostały mi tylko dwa znaki chińskie – powiedział chłopak, wpuszczając dziewczyny do pokoju i pokazując im ścianę pomalowaną na szaro, gdzie chłopak wykonywał swoją pracę. Alex spojrzała z niesmakiem na chłopaka, a potem z wyrzutami na swoją mamę.
 - Dobrze wiesz, że ja mogłabym namalować Andrei parę znaków – powiedziała. Chłopak zrozumiał co chce przez to powiedzieć Alex, więc szybko się odezwał zanim ktokolwiek zdążył to zrobić.
 - Robię to za darmo. Rysowanie i malowanie to moja pasja. Nie potrafiłbym brać za to wynagrodzenia. – Andrea rozejrzała się po swoim nowym pokoju. Kochała mieszać style i właśnie postanowiła zrobić to również w swoim pokoju. Zdawało się, że wystrój wnętrza przerósł jej najśmielsze oczekiwania. Mały pokoik na poddaszu, gdzie wszystko było dokładnie w miejscu, jakim Andrea sobie zaplanowała. Nad łóżkiem, na czerwonej ścianie zawieszone były zdjęcia Andrei i jej przyjaciół z Nowego Jorku, a przy każdej ramce widniał malutki chiński znaczek. Tuż przy łóżku dziewczyna miała biurko, na którym stał jej komputer i mały kwiatek w doniczce. W pokoju dziewczyny można było zauważyć wiele przedmiotów zrobionych z drewna. Interesowały ją figurki bożków, jak i baśniowych potworów, a wszystko to łączyła ze stylem chińskim, umieszczając na ścianach chińskie napisy, bądź przedmioty charakterystyczne dla tego państwa. Alex podeszła do Andrei, obejmując ją ramieniem.
 - Jeśli chcesz dopilnuje, żeby wszystko było jak należy – powiedziała dziewczyna, spoglądając na chłopaka.
 - Alex. . . – powiedziała mama, rzucając jej karcące spojrzenie. Mike uśmiechnął się od nosem.
 - Niech się pani na nią nie gniewa. Ja osobiście również byłbym wzburzony, gdyby moja mama zamówiła malarza z okolicy wiedząc, że przecież ja dobrze sam bym wszystko zrobił. Jednakże uważam, że to może być dobre doświadczenie zarówno dla mnie, jak i dla ciebie jeśli razem coś stworzymy. Oczywiście jeśli chcesz. – Zwrócił się do Alex. Dziewczyna spojrzała najpierw na swoja siostrę, potem na mamę, po czym ostrożnie przysunęła się do chłopaka. Mike przyglądał się jej uważnie, nie przestając się uśmiechać. W końcu dziewczyna podniosła jeden z pędzelków leżący na ziemi.
 - Przyda ci się mała lekcja malarstwa – powiedziała Alex. Lexter zaśmiał się głośno.
 - Zobaczymy kto u kogo będzie miał korepetycje – odezwał się chłopak. Mama i Andrea spojrzały na siebie porozumiewawczo, wycofując się z pokoju.
 - No to miłej współpracy życzę. Alex liczę na ciebie – rzekła jej siostra, po czym razem z mamą wyszła ze swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
         Andrea zrozumiała w końcu, że w tym miejscu zaczyna się jej nowe życie i nie ma odwrotu – trzeba żyć dalej i nie patrzeć wstecz. Uśmiechnęła się do siebie, po czym z podniesioną do góry głową wyszła na świeże powietrze. Dzień był słoneczny i nic nie wskazywało na to, że pogoda może się zmienić. Dziewczyna obejrzała dokładnie dom i okolice wokół niego, po czym ruszyła przed siebie prostą ulicą, zmierzając ku skrzyżowaniu dróg. Kiedy wybrała kierunek ruszyła dalej w drogę, oglądając domy i ogródki innych mieszkańców Pasadeny. Czas mijał nieubłaganie i pora była wracać do domu, lecz tu pojawił się problem. W którą stronę się udać? Dziewczyna, przemierzając ulice całkiem zapomniała o zapamiętywaniu, kiedy skręcała w boczną uliczkę i w jaką stronę. Szybkim krokiem zaczęła chodzić po ulicach, odczytując ich nazwy, gdy po chwili zauważyła małą grupkę ludzi siedzących na chodniku tuż przy drodze. Zajęci byli rozmową, a raczej sprzeczali się o coś nawet nie zauważając, że dziewczyna idzie w ich stronę.
 - Przepraszam pomógłby mi ktoś? – spytała Andrea. Nikt nie zwracał na nią uwagi, rozwiązując konflikt między sobą. Dziewczyna stała tak przez moment czekając, aż ktoś ją zauważy, lecz zrezygnowana odezwała się jeszcze raz. – Hej! Czy ktoś może mi pomóc? – W tej chwili w jej stronę spojrzał szczupły, wysoki chłopak o niebieskich jak niebo oczach. Zmierzył Andreę od góry do dołu, po czym krzyknął do swoich rówieśników.
 - Zamknąć się! Koleżanka przyszła. – Nagle zapanowała cisza i wszystkie oczy zwróciły się w stronę dziewczyny. Zmieszana Andrea zaczerwieniła się lekko, robiąc krok w tył, lecz nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, każdy podchodził do niej wyciągając rękę i przedstawiając się.
 - Lucas Jahson – powiedział chłopak, który uciszył swoich kolegów.
 - Andrea Moore – odpowiedziała dziewczyna, ściskając rękę chłopaka i uśmiechając się nieśmiało.
 - Jessica Hallows, miło cię poznać – rzekła dziewczyna ubrana, jak na pokaz rewii wiejskiej z rozczochranymi włosami falującymi na wietrze.
 - Anne Sengler. Będziesz chodzić do miejscowej szkoły? Czy po za miastem? – spytała dziewczyna, która jako jedyna oprócz imienia nowej koleżanki była zaciekawiona również, gdzie Andrea będzie chodzić do szkoły.
 - Rodzice zapisali mnie do Layola High School w Los Angeles – opowiedziała dziewczyna. Wszyscy uśmiechnęli się, jakby to co powiedziała dziewczyna było czymś wielce zabawnym. Anne zauważyła to i szybko wytłumaczyła Andrei o co chodzi.
 - Och, nie zwracaj na nich uwagi. To jest społeczeństwo o zaćmieniu słońca przez cały rok. Śmieją się nawet kiedy pokażesz im jednego palca – powiedziała z nutą ironii. Andrea uśmiechnęła się wiedząc, że jej nowa koleżanka tylko żartuje.
 - Po za tym Layola to bardzo ciekawa szkoła z punktu widzenia historycznego. Kiedyś uczyli się w niej tylko chłopacy, no ale na szczęście to zmienili. – Dodała dziewczyna.
 - My również chodzimy do Layola. Może się tam spotkamy, a ja nazywam się Muriel Fox.
 - Cześć – odpowiedziała tylko dziewczyna, bo na nic więcej nie było jej stać w tak dużym gronie nowych osób, których nawet nie znała.
 - No i zostałem ja. Kevin Sato. Miło cię poznać. – Andrea uśmiechnęła się, po czym nagle przypomniało jej się czego nie dawno chciała się od nich dowiedzieć, więc zapominając o tremie spytała z ożywieniem, jakby od tego pytania zależało całe jej życie.
 - Słuchajcie! Mam mały problem. Otóż jestem tu nowa i zwiedzając okolicę zgubiłam drogę do domu. Moglibyście może mnie naprowadzić i powiedzieć dokąd idzie się na ulicę Morris? – Wszyscy spojrzeli na siebie z lekkim rozbawieniem.
 - No ładnie. Jesteś tuż przy granicy Pasadeny i San Marino, a ty mówisz, że stąd do Morris jest kawałek? Boję się myśleć, co nazywasz długą trasą – powiedział Lucas. Andrea uśmiechnęła się, dając Jahnsonowi znak, że ma zamiar go udusić.
 - To pomożecie mi? – spytała, patrząc na rówieśników z wyciągniętymi rękami. Lucas skorzystał z okazji i chwycił jej dłoń, przyciągając ją do siebie.
 - Zaprowadzę cię pod same drzwi. Mieszkami ulicę dalej – powiedział, a jego przyjaciele, zaczęli wyć jak kojoty widząc, że ich kolega ma zamiar poderwać dziewczynę. Andrea uwolniła się z uścisku chłopaka, dając mu do zrozumienia, żeby nie pozwalał sobie na dużo, po czym pożegnała się z nowymi rówieśnikami i razem z Lucasem ruszyła szybkim krokiem w drogę powrotną. Oboje szli przez chwilę w milczeniu, kiedy nagle Jahnson zaczął opisywać dziewczynie okolicę.
 - Tutaj mieszka David McGrober. Najlepiej unikać go jak ognia. Ma ponad dwadzieścia lat, a zachowuje się jak gówniarz. O! A tutaj mieszka nauczyciel od fizyki pan Hudge. Nie jest wymagający, a i dobrze nauczy. – Opowiadał chłopak, aż do samego końca ich podróży. – Worldtrance Ave tu mieszkam. Gdybyś potrzebowała pomocy zawsze możesz do mnie wpaść, pogadać, poplotkować, czy coś tam. – Zmieszał się Lucas przez swoją własną chęć niesienia pomocy. Andrea uśmiechnęła się szeroko do chłopaka, chcąc dodać mu otuchy, że to co powiedział bardziej ją rozbawiło niż uraziło w pewien sposób. Powolnym krokiem ruszyła ku schodom wiodącym do drzwi domu.
 - Dziękuję za pokazanie drogi do domu. Miło było cię poznać i… - Dziewczyna zawahała się przez chwilę, po czym zaśmiała się i dokończyła. – I na pewno kiedyś cię odwiedzę, by poplotkować. – Ostatnie słowo podkreśliła, mając nadzieję, że Lucas nie odbierze tego negatywnie, a raczej jak mały żart mający na celu rozluźnienie atmosfery. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
 - Tak… Do zobaczenia w szkole – powiedział, po czym odszedł, zmierzając w stronę ulicy, na której mieszkał. Andrea otworzyła drzwi i ledwo przekroczyła ich próg, a ktoś złapał ją za bluzkę, zamykając z trzaskiem za sobą drzwi.
 - No, no siostra szalejesz. Wypuścić cię na godzinkę, a już rozglądasz się za chłopakami. Nawet nie poinformowałaś mnie, że wybierasz się na łowy – powiedziała Alex, zmierzając z siostrą na górę. Andrea parsknęła śmiechem.
 - Przepraszam bardzo. Miałam zabierać cię z przed nosa temu przystojnemu malarzowi, który patrzał na ciebie, jak hiena niewidząca od dwóch miesięcy mięsa na horyzoncie? Proszę cię! Ja specjalnie użyczam ci mojego pokoju, a ty co? Masz do mnie pretensje, że sobie poszłam? Następnym razem bez względu na to co się będzie dziać zabieram cię ze sobą – powiedziała Andrea z nuta ironii w głosie, po czym otworzyła drzwi do swojego pokoju.
 - Nie! – krzyknęła Alex. Jej siostra stanęła jak wryta myśląc, że to okrzyk, by nie wchodziła do pokoju. Dziewczyna zrozumiała, co przeszło przez myśl Andrei, więc wepchała ją do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. – Chodziło mi o to, że ja się z tobą nigdzie nie ruszam – powiedziała Alex, kładąc się na łóżko. Andreę zainteresowało to sformułowane przez jej siostrę zdanie, wiec usiadła obok niej patrząc się na jej twarz.
 - Opowiadaj. Jaki jest? Miły, tolerancyjny, całowaliście się? – spytała podniecona dziewczyna. Alex zaśmiała się głośno.
 - Och An… Oglądasz za dużo seriali brazylijskich. Myślisz, że jak wtedy zamknęłaś za sobą drzwi to rzuciliśmy pędzle w kąt i poszliśmy do łóżka na dogłębne zapoznanie? – Andrea przytaknęła tylko głową. Jej siostra rzuciła w nią poduszką. – Zboczuchu, może się rozejrzysz najpierw i powiesz czy ci się podoba moje i Mike’a dzieło, a później będziesz snuć erotyczne myśli. – Dopiero teraz dziewczynie przypomniało się, że tak naprawdę to nie miała jeszcze okazji, by dobrze obejrzeć swój pokój. Rysunki Alex przeplatały się z wyimaginowanymi malowidłami Mike’a, tworząc jedną, wielką, fascynującą scenę. Największa ściana była pokryta rysunkami, a na samym środku tego niezwykłego połączenia, Andrea zauważyła własną postać. Dziewczyna otworzyła buzie, by coś powiedzieć, lecz na tym się zakończyło. Czegoś takiego jeszcze nie widziała, coś co było czymś tak różnym od siebie jak ogień i woda, ale jednocześnie każdy szczegół, jakby był przeznaczony właśnie do tej inności. Alex podniosła się z łóżka, podchodząc do ściany, na którą jej siostra tak uporczywie patrzała.
 - To pomysł Mike’a. Spodobała mu się twoja reakcja jak weszłaś do pokoju pierwszy raz i postanowił to uwiecznić – rzekła dziewczyna, tłumacząc dlaczego wśród gąszczu liści, mangowych postaci i masy wzorków zamieszczona jest również sama Andrea. – Oczywiście trochę podrasowałam jego rysunek no i zmieniłam lekko wyraz twojej twarzy, żeby nie wyglądało zbyt wieśniacko. – Dodała, gniotąc swoją bluzkę w nadziei, że jej siostrze podoba się praca, jaką wykonała Alex wraz z Lexterem. Andrea nie odzywała się tylko oglądała dalej ścianę, dopatrując się czegoś więcej. – Jeśli ci się nie podoba możesz tą ścianę schować. To taki mój pomysł w razie, jakby ci się nie podobało – odezwała się po dłuższej ciszy Alex, po czym podeszła do ściany i jak zasłonę odsunęła ją na bok, odkrywając wszystko, co było za nią. Andrea była pod takim wrażeniem, że usiadła na łóżku, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. Jej siostra usiadła obok niej z miną nie wyrażającą zadowolenia, lecz obawę, że zrobiła coś czego nie powinna. – Przepraszam, że nie jest tak jak chciałaś, ale starałam się, żebyś czuła się tu dobrze – powiedziała niepewnie Alex.
 - Jest cudownie – wyszeptała Andrea, a z jej oczu spłynęła mała łza, która po chwili spadła na spodnie dziewczyny, robiąc na nich mokry ślad. – Jest cudownie. – Powtórzyła i przytuliła się do swojej siostry tak mocno, że Alex zabrakło powietrza. – To jest najpiękniejsze dzieło jakie wyszło z twoich rąk od chwili jak zaczęłaś malować. – Dodała. To była bardzo ważna uwaga dla Alex, gdyż malowaniem zajmowała się od dzieciństwa i z tym wiązała swoją przyszłość, a usłyszeć coś takiego od osoby, która śledziła jej poczynania od początku to coś bardzo cennego.
 - Zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziała, po czym wstała, rozejrzała się po pokoju i uśmiechnęła się do Andrei. – Hmm… - Westchnęła, podnosząc jedną rękę wyżej, jakby chciała coś powiedzieć, lecz machnęła tylko ręką i wyszła z pokoju. Było już późno, więc dziewczyna przebrała się i położyła do łóżka. Nie była śpiąca. Wpatrywała się w gwiazdy za oknem, które mieniły się różnymi kolorami. Andrea lubiła patrzeć w rozgwieżdżone niebo. To ją uspokajało i zarazem przypominało o osobach, które ceniła i spędzała z nimi wiele czasu w Nowym Jorku. W końcu po wielu próbach policzenia wszystkich gwiazd mieszczących się w ramach okna, dziewczyna zasnęła, budząc się dopiero na drugi dzień. Ostatni wolny dzień od szkoły, który postanowiła spędzić jak najlepiej. Niestety jej plany nieoczekiwanie popsuł Mike, który przyszedł zabrać Alex na małą wycieczkę krajoznawczą, więc dziewczyna została sama w domu. Usadowiła się wygodnie na kanapie, przerzucając kanały telewizyjne co jakiś czas i jedząc zapiekankę. Jej mama spojrzała na nią podejrzanie, widząc córkę jak przełącza kanały nawet nie zwracając uwagi, co leci w telewizji. Usiadła obok Andrei z zatroskaną miną.
 - Wszystko dobrze? – spytała. Dziewczyna ocknęła się i spojrzała na swoją mamę, siadając prosto.
 - Tak, tak dobrze wszystko dobrze – powiedziała szybko, poprawiając swoje potargane włosy.
 - Wyjdź na dwór, poznaj kogoś. Przecież nie będziesz siedzieć całymi dniami w domu.
 - Poznałam już parę osób. Bardzo mili ludzie – rzekła Andrea tonem oznaczającym, że nie chce rozmawiać o nowych znajomościach. Jej mama była jednak innego zdania niż córka i ciągnęła dalej.
 - Więc czemu się z nimi nie spotkasz? Taka ładna pogoda. Korzystaj. – Andrea wstała leniwie z kanapy, wyłączając telewizor, po czym ruszyła ku drzwiom wyjściowym.
 - Obiad po południu – zawołała za nią mama.
 - Będę na pewno! – krzyknęła dziewczyna, odwracając się w stronę z której wydobywał się głos równocześnie otwierając drzwi od mieszkania. Zanim zdążyła się odwrócić, omal nie przewróciła się na ziemię gdyby nie osoba, która złapała ją tuż przed drzwiami. – Lucas – powiedziała tylko dziewczyna, odsuwając się od chłopaka zmieszana na jego widok i sytuację w jakiej się znalazła.
 - Cześć. Pomyślałem, że wpadnę do ciebie i może zechciałabyś gdzieś pójść czy coś… - wybełkotał chłopak. Andrea stała przez chwilę, patrząc na Lucasa półprzytomnym wzrokiem, gdy nagle się ocknęła.
 - Tak! Tak, z chęcią gdzieś bym poszła. Wiesz… Rozejrzeć się po okolicy i w ogóle – powiedziała, wychodząc na chodnik. Chłopak ruszył za nią.
 - Na Worldtrance czekają pozostali. Pomyślałem, że może chcesz z nami gdzieś pojechać i przyszedłem.
 - To świetnie. Chodźmy – rzekła Andrea, układając sobie włosy. Dziewczyna skręciła w lewo, lecz po pewnej chwili zatrzymała się, gdyż nie było koło niej Lucasa. Chłopak stał obok jej domu, śmiejąc się pod nosem. – Co? – spytała zirytowana dziewczyna.
 - Nie w tą stronę koleżanko – odpowiedział Jahnson. Andrea uśmiechnęła się, po czym wróciła do chłopaka i razem ruszyli w przeciwną stronę na ulicę Worldtrance. Pogoda była wyśmienita na przechadzkę. Oboje szli w milczeniu, co jakiś czas, spoglądając na siebie i uśmiechając się porozumiewawczo. W końcu w oddali dziewczyna ujrzała grupkę tych samych ludzi, których spotkała wczoraj. Oboje podeszli do nich uśmiechnięci.
 - Tutaj mieszkam, no a to są wszyscy których poznałaś wczoraj. Nie martw się jeśli zapomniałaś jak mamy na imię z czasem zapamiętasz – powiedział Lucas.
 - Tak, zwłaszcza, że jest duże prawdopodobieństwo, że będziemy uczęszczać na te same lekcje. Obliczyłam, że jeśli stosunek liczby przedmiotów…
 - Anne przestań. Słuchaliśmy dziś tego wystarczająco długo i nie chcemy narażać naszej nowej koleżanki na utratę słuchu. – Wtrąciła się dziewczyna, która przedstawiała się jako Muriel, po czym podeszła do Andrei i objęła ją ramieniem. – Pomyśleliśmy, że przyda ci się małe rozpoznanie terenu i bez względu na to czy jesteś z tego zadowolona czy nie, idziesz z nami. – Dodała dziewczyna. Moore spojrzała na pozostałych członków, którzy uśmiechali się serdecznie wzrokiem, namawiając ją by się zgodziła.
 - No dobrze, ale dokąd pójdziemy? – spytała Andrea nieco zdezorientowana.
 - Gdzie chcesz. To w końcu ty masz poznać okolicę nie my. – Oznajmił Kevin. Dziewczyna rozejrzała się po okolicy, lecz nie widziała nic prócz małych jednopiętrowych domków oraz drzew i krzewów rosnących przy budynkach.
 - Zdaję się na wasz gust. – Zdecydowała w końcu Andrea, co zaskoczyło pozostałych taką spontaniczną odpowiedzią.
 - No dobrze. To może zacznijmy od początku – rzekł Lucas, po czym wszyscy ruszyli pustą uliczką na spacer.
         Andrea w towarzystwie nowych rówieśników, nie czuła się już tak samotnie. Nie oznaczało to, że zapomniała o przyjaciołach z Nowego Jorku, lecz jednak starała się odnaleźć w nowym otoczeniu, do którego czy chciała czy nie i tak musiała się przystosować. Nowi koledzy Moore byli dla niej bardzo mili i tolerancyjni. Jeśli coś, co u nich było czymś normalnym, w dziewczynie wzbudzało wstręt i obrzydzenie nie krytykowali jej tylko starali się unikać tych rzeczy, by nie sprawiać przykrości koleżance. Całe popołudnie dziewczyna spędziła w miłym towarzystwie oprowadzana po okolicy przez swoich nowych znajomych. Kiedy czas było wracać do domu, Andrea pożegnała się ze wszystkimi, po czym Lucas odprowadził ją do domu w razie, gdyby dziewczyna znów zapomniała drogi. – Do zobaczenia jutro w szkole – powiedział Johnson i odszedł w ciemność. Moore weszła do domu zmęczona po całym dniu wędrówek. Po cichu poszła do swojego pokoju i nie zwracając na nic uwagi, położyła się w ciuchach na łóżko i usnęła głębokim snem.

You May Also Like

0 komentarze

.sidebar .widget {text-align: center !important;}